Tak wygląda praca w spożywce. Rozmowa z polskim operatorem maszyn w Niemczech

Kuba pracuje jako operator w niemieckiej fabryce słodyczy. Zajmuje się tam głównie obsługą maszyn formujących i pakujących wyroby czekoladowe. Robi to już od około dwóch i pół roku, więc jest w stanie podzielić się z nami swoim doświadczeniem. Aby dostarczyć Wam odpowiedzi z pierwszej ręki, zadaliśmy mu pytania, które często zadajecie nam w mailach, przez telefon czy w social mediach.

Czy przed podjęciem pracy w Kirsch miałeś już doświadczenie na podobnym stanowisku?
Tak, wcześniej przez kilka lat pracowałem w Polsce, w mniejszej fabryce ciastek i batoników. Różnica polega głównie na wielkości produkcji – tutaj wszystko jest bardziej zautomatyzowane i działa na większą skalę.

Skąd dowiedziałeś się o rekrutacji w Kirsch? Jak ona przebiegała?
Znajomy pracował w Kirschu i polecił. Zaczęło się tak, że wysłałem aplikację z CV przez stronę internetową. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie rekruterka, odbyliśmy rozmowę. Pytania typowe: o doświadczenie, dyspozycyjność, podejście do pracy. Nic, co by mnie zaskoczyło. Po rozmowie otrzymałem ofertę pracy na maila. Później kwestie formalne, dokumenty itd. Przed samym wyjazdem dostałem jeszcze adres zakwaterowania i można było ruszać.

Czego obawiałeś się przed wyjazdem?
Głównie chyba samego miejsca pracy. Nie pracowałem wcześniej za granicą, nie wiedziałem, jak sobie poradzę w nowym otoczeniu, wśród obcych. Co do agencji raczej nie miałem obaw, bo – tak jak  wspomniałem – znajomy już przetarł szlaki w Kirschu. Byłem tylko bardzo ciekawy, jakie mieszkanie mi się dostanie.

Na miejscu obaw było już coraz mniej. Praca zgodna z umową, ludzie w porządku. Zakwaterowanie darmowe, warunki naprawdę fajne.

Jak wyglądały pierwsze dni twojej pracy? Szybko odnalazłeś się w obowiązkach?
Wiadomo, początki były stresujące – jak to w nowej pracy. Ale ludzie pomagali. Trafiłem do zespołu, w którym pracuje kilku Polaków, więc na początku dużo mi tłumaczyli: co gdzie się ustawia, jak działa ta czy tamta maszyna, co trzeba sprawdzać.

Przez pierwsze dni byłem bardziej obserwatorem i pomocnikiem. Dopiero po tygodniu zacząłem samodzielnie obsługiwać jedną z maszyn pakujących wafle. Firma ma też dokładne instrukcje BHP i szkolenie wstępne. Wystarczy słuchać i nie bać się zadawać pytań, wtedy idzie gładko.

Opowiedz nam o tym, jak wygląda typowy dzień na stanowisku operatora maszyn.
Pracuję na trzy zmiany, więc mój dzień zależy od grafiku. Czasem zaczynam o szóstej rano, innym razem przychodzę na wieczór. Po przyjściu do pracy przebieram się w odzież roboczą i zgłaszam się do brygadzisty. Zawsze jest krótka odprawa, na której dowiadujemy się, jakie są cele na daną zmianę, czy są jakieś zmiany na liniach albo awarie.

Potem idę na swoje stanowisko. Ja akurat obsługuję maszynę pakującą wafle. Sprawdzam, czy wszystko działa, czy są folie, kartoniki, etykiety. Muszę też ustawić odpowiednie parametry: temperaturę, tempo pakowania, wagę. W trakcie zmiany kontroluję, czy nic się nie zawiesza, czy słodycze są dobrze zapakowane. Jak coś się zacina albo wychodzą braki, zgłaszam to technikowi albo sam zatrzymuję maszynę, jeśli to coś prostego.

Co jest najtrudniejsze w tej pracy?
Najtrudniejsze to nie podjadać. Reszta jakoś idzie.

A tak serio: jak już ogarniesz działanie maszyny, to praca nie jest szczególnie trudna. Zwłaszcza że na początku musiałem przejść szkolenie, nie tylko z BHP, ale też takie typowo techniczne. Każda maszyna ma swoje wymagania i procedury, które trzeba zapamiętać. Ale po paru dniach człowiek się przyzwyczaja. Tylko trzeba być czujnym, bo kontrola jakości w spożywce jest bardzo restrykcyjna.

Czy poza ustawianiem i kontrolowaniem pracy maszyn masz jeszcze jakieś obowiązki, bardziej wymagające fizycznie?
Większość czasu to właśnie praca z maszynami, ale trzeba też dbać o porządek wokół nich. Zdarza się,  że muszę coś załadować albo przenieść, ale to raczej nie jest fizycznie wyczerpujące. Zwłaszcza że do transportu mamy wózki, palety itp. Czasem trzeba się trochę nachodzić i to wszystko.

Jak oceniasz warunki pracy w niemieckim zakładzie?
Naprawdę nie ma na co narzekać. Na pewno warunki różnią się od tych, które pamiętam z pracy w Polsce. Niemcy przywiązują większą wagę do BHP. Musi być czysto i zgodnie z przepisami. Maszyny są nowoczesne, regularnie serwisowane. W razie jakiejś awarii reakcja musi być szybka – i faktycznie, przestoje to tutaj rzadkość.

Czy zdarzają się nadgodziny?
Każda zmiana trwa normalnie 8 godzin, ale w przypadku wzmożonej produkcji, szczególnie przed świętami, zdarza się, że dochodzi do nadgodzin. Wtedy mamy możliwość pracować dłużej, oczywiście odpłatnie.

Jak radzisz sobie z językiem? Znasz niemiecki?
Jest okej, potrafię się dogadać. Podstawowa znajomość niemieckiego się przydaje, ale nie jest absolutnie konieczna, przynajmniej na moim stanowisku. Mamy tu też kilku polskich kolegów, którzy pomagają, gdy coś jest niejasne. Ale na pewno warto coś tam umieć, bo to ułatwia życie, szczególnie poza pracą.

Czy poleciłbyś tę pracę innym?
Pewnie, że tak. Jeśli tylko ktoś bierze pod uwagę wyjazd do Niemiec na jakiś czas, to mogę śmiało polecić Kirscha. Warunki pracy są dobre – i pod względem finansowym, i organizacyjnym. Nie będę się wypowiadać za całe Niemcy, ale przynajmniej ta firma, w której ja pracuję, dba o pracowników. Uczysz się nowych rzeczy, masz z kim pogadać czy wyjść na miasto. I tak czas zlatuje, a pieniądz zarobiony jest.

Jeśli interesuje Cię taka praca, jaką wykonuje Kuba, przejrzyj aktualne oferty pracy i wyślij zgłoszenie.

A jeśli chcesz tylko o coś zapytać, śmiało pisz lub dzwoń do nas!